Jeep & deep cz. 2/2

Opuszczając park botaniczny obraliśmy kierunek na klimatyczne górskie, malownicze, wioski półwyspu Akamas leżące w parku narodowym o tej samej nazwie, gdzie do dzisiaj można zobaczyć efekty konfliktu zbrojnego pomiędzy Turcją a Cyprem z 1974 roku. Szerzej o tym konflikcie przeczytacie tutaj.


Źródło: FB - Savvas Defender Driver



To co na pewno rzuca się momentalnie w nasze oczy to silny kontrast tutejszych pięknych krajobrazów z opuszczonymi, zniszczonymi domami. Gdy wznosiliśmy się coraz wyżej dało odczuć się, że robiło się nieco chłodniej a powietrze stawało się bardziej rześkie. Spoglądając z naszego jeepu dookoła dało zauważyć się, że widoki stawały się coraz bardziej dziewicze a pojedyncze stare i opuszczone domy, lub ich ruiny informowały, że zbliżaliśmy się do kolejnych opuszczonych wiosek-widm lub do takich gdzie żyje do dzisiaj niewielu ich mieszkańców.  Nasz Land Rover, którym kierował Savvas umiejętnie radził sobie z tutejszymi drogami, które prowadziły nas przez przepiękne tutejsze dzikie okolice parku narodowego Akamas. Krajobraz widziany z perspektywy pasażera był na prawdę przedni.




Mijając kolejne opuszczone wioski dotarliśmy do kolejnej o nazwie Androlikou. Tam Savvas zatrzymał się przy jednym z domów na moment, by opowiedzieć nam pewną historię o tutejszym małżeństwie. Na podstawie ich życia nakręcono film ''Akamas''. Mowa o Hassanie i Hambou, którzy pomimo odmiennych religii, on był muzułmaninem (tureckim Cypryjczykiem), ona chrześcijanką (grecką Cypryjką) zakochali się, w czasach gdy taki związek nie był czymś normalnym. Ich zwiazek w nowo powstałej Republice Cypru był pierwszy pomiędzy dwiema osobami odmiennej religii. Życie Hassana i Hambou nie było usłane różami. Codziennie zmagali się z różnymi problemami społecznymi - że ich małżeństwo nie jest religijne jednolite,  nie należeli do zamożnych ludzi - zajmowali się hodowlą trzody, nie posiadali dostępu do bieżącej wody czy elektryczności, żyli w czasach gdy na Cyprze trwały konflikty zbrojne i społeczne o charakterze narodowościowo religijnym. Lecz pomimo tego ich miłość do siebie, przywiązanie do miejsca zamieszkania przetrwała lata. Przetrwała aż do końca ich dni, aż do ich śmierci. Hambou zmarła pierwsza 24 czerwca 2007 roku i została pochowana na muzułmańskim cmentarzu gdyż przeszła na tą religię. Tego samego dnia 7 lat później czyli 24 czerwca 2014 roku zmarł Hasan. Kilka lat po śmierci Hambou na jej grobie postawiono chrześcijański krzyż. Jest  to jedyny taki krzyż na tym cmentarzu. Kończąc opowieść Saavas oznajmił, że zatrzymaliśmy się pod domem syna Hassana i Hambou.


Źródło: FB - Savvas Defender Driver

I tak po jakimś czasie docieramy do Pano Arodes. Malutkiej wioski ale za to z bardzo klimatycznym malutkim brukowanym ryneczkiem na którym oprócz kościoła znajdowały się kamienice i palarnia kawy Akkisa, gdzie zatrzymaliśmy się w celu degustacji kawy po cypryjsku. Niedaleko niewielkiego kościółka znajdowało się już nieczynne ale zachowane w dobrym stanie miejsce, gdzie dawniej w mechaniczny sposób za pomocą specjalnej prasy i niedaleko obok gdzie osiołki ciągnęły drewniany bal - tłoczono oliwę z oliwek.






W palarni kawy zobaczyliśmy proces parzenia kawy po cypryjsku, który ma własny przebieg i należy go każdorazowo przestrzegać. Generalnie kawa po cypryjsku niczym w zasadzie nie różni się od tej po turecku. Jedyna różnicą jest to, że jest ona serwowana na Cyprze. Nie ma tu nic dziwnego gdyż kuchnia cypryjska silnie opiera się na tej znad Bosforu. Przy zamówieniu kawy należy podać jej stopień słodkości. I tak, gdy powiemy, że chcemy ''sketos'' wtedy nasza kawa będzie gorzka, ''metrios'' dostaniemy jedną łyżkę cukru, ''glykos'' wtedy nasza kawa będzie bardzo słodka. Sam proces parzenia przebiega następująco: do tygielka zwanego ''briki'' wsypywana jest łyżeczka kawy lub dwie jeśli chcemy mocniejszy wariant i ewentualnie cukru, następnie zalewa się to jedną filiżanką zimnej wody.  Tak przygotowany napój na zimno należy podgrzać. Szanowana kawiarnia posiada do tego celu specjalny ''piecyk'' gdzie rozgrzany morski piasek podgrzewa ''briki'' z zimnym jeszcze napojem. 





Procesowi parzenia należy poświęcić trochę uwagi. Tygielek należy powoli przemieścić po dnie ''piecyka'' otaczając go piaskiem tak by nasza kawa zaczęła się gotować. Gdy zacznie wytwarzać się piana, zawartość tygielka należy wlać do charakterystycznej małej filiżanki. Do kawy tradycyjnie podawana jest także szklanka wody. Przed wypiciem kawy należy dolać trochę wody do naszej filiżanki z kawą. Jest to tradycja zapoczątkowana jeszcze w starożytności. Wtedy miała ona na celu sprawdzenia czy podana kawa nie jest przypadkiem zatruta. Woda obecnie podawana jest także w celu przepłukania gardła przed kolejnym łykiem, a bardziej przed kolejnym ''siorbnięciem'' gdyż tak właśnie należy ją pić, by bardziej docenić walory smakowe i aromatyczne tego czarnego napoju. Osobiście z miejsca pokochałem kawę po cypryjsku i poprosiłem o kolejną po wypiciu pierwszej filiżanki. Tym razem zamówiłem wariant ''glykos''. Koszt takiej filiżanki na Cyprze mieści się w przedziale 1 do 1,5 €. Zdecydowanie polecam skosztować taką kawę a najlepiej w małej, lokalnej kawiarni. Kawa po cypryjsku sprawdza się jako świetny dodatek do różnego rodzaju miejscowych słodyczy takich jak galaretki - ''loukumi'', wybornej ''baklavy'' lub innych bakalii, które zatapiane są w gęstym winogronowym syropie.




Przesiadując tak na tarasie kawiarni z widokiem na rynek, wśród lokalnej społeczności - i tu ciekawostka bo wśród samych mężczyzn, choć kobietom już od dawna wolno chodzić do takich miejsc - wsłuchując się w ich rozmowy, obserwować jak grają w ''tavli'', można na prawdę zrelaksować się, wtopić w ten lokalny cypryjski, małomiasteczkowy, spokojny klimat  i spędzić miłe chwile. No i co najważniejsze da się odczuć, że w takich miejscach zdecydowanie wolniej płynie czas niż w miejscowościach leżących tuż nad brzegiem morza. Po tych kilku już dniach spędzonych na Cyprze tak bardzo wsiąkłem w ten tutejszy klimat, że zaczęto na moją prośbę mówić do mnie Christos, co bardzo spodobało się Saavasowi jak i tutejszym lokalsom.  




Kolejnym przystankiem na naszej trasie wycieczki była lokalna winiarnia ''Sterna'' znajdująca się w pobliskiej miejscowości Kathikas. Po kilku minutach docieramy do naszego kolejnego celu. Winiarnia może nie imponowała rozmiarami ale wnętrze jak i okolica stwarzały bardzo miły nastrój. W budynku znajdowało się także małe muzeum poświęcone winiarni, z którego można było dowiedzieć się o losach odwiedzonej winiarni, produkcji wina, która odbywa się wyłącznie ze składników pochodzących z tutejszej górskiej okolicy.  Podczas pobytu braliśmy udział także w degustacji różnych białych, czerwonych win, vermuthów czy lokalnego samogonu - Zivanii 😍

Degustacja przebiegała w ten sposób, że gospodarz winnicy najpierw przedstawiał kolejny trunek z listy którą otrzymaliśmy, opowiadał o nim co nie co, i następnie rozlewał alkohol każdemu jej uczestnikowi by na końcu w językach, w zależności od gości z którego są państwa, wznosić toast ''na zdrowie'' Po czym należało zagryźć wypity trunek lokalnymi cypryjskimi słodyczami idealnie komponującymi się z smakiem alkoholu. Niebo w gębie. Na otrzymanej wcześniej liście  z nazwami 10 serwowanych trunków należało zaznaczyć w kwadraciku ''iksem'', ten który najbardziej nam wpasował się w nasze alkoholowo-smakowe gusta. U mnie największy ''iks'' znalazł się przy wysokoprocentowej Zivanii 😉 O tym alkoholu przeczytacie w tym wpisie, więc odsyłam was do niego po więcej informacji. Oczywiście każdy wypróbowany podczas degustacji trunek można było zakupić na miejscu w przystępnej cenie.  Jak pewnie się domyślacie nie mogłem przepuścić takiej okazji i zakupiłem litrową butelkę Zivanii. Bezbanderol, bez etykiety istny wiejski old school w tej kwestii 😊 Korek umieszczony na zakrętce (tak!) zostawiłem sobie na pamiątkę 😃

W dobrych humorach, po zakończonej degustacji, gdzie nie mogło zabraknąć poza mną i moim znajomym - Maćkiem, innych naszych rodaków (było wesoło...) nastąpił czas powrotu. Saavas jako, że jest człowiekiem o wielu talentach chwalił się swoją karierą muzyka. W drodze powrotnej puścił nam jeden z swoich utworów, przy którym wokalu użyczyła polska piosenkarka, mieszkająca na Cyprze Ines Kowalska.




W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przy punkcie widokowym znajdującym się nad miejscowością Peyia, przez którą przejeżdżaliśmy udając się na plantacje bananów na początku tej wycieczki. Z wysokości można było podziwiać panoramę Pafos, Peyi oraz zatoki Coral Bay. Jak widać poniżej na załączonym filmiku - bardzo piękne zakończenia wycieczki 😃




Jeśli będąc w Paphos chcielibyście skorzystać z usług Savvasa, wykupując tę wycieczkę lub inną z bogatego katalogu, zapraszam pod te adresy: Lander ExplorersFB, Tripadvisor, Savvas Defender DriverFB

Osobiście bardzo, z całego serca, mocno POLECAM !!! 
  

Komentarze

  1. Byliśmy na Cyprze i na wycieczce z Sawasem, prawda jest w tym dobry co robi świetny przewodnik miły człowiek polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak człowiek orkiestra ! :) świetnie spędzony czas :) polecam każdemu !

      Usuń

Prześlij komentarz

Często czytane

Czy warto przyjechać do Trapani?

Paphos: historia, co zwiedzić, gdzie zjeść